Między świętami
muszę powrócić
bez tricków z przeklętą i nadużywaną teleportacją
do bezglutenowej młodości
choćby na chwileczkę
do porzuconej przed
niedostępnym progiem kanciastej
bezproblemowej deskorolki
do której konie zaprzęgły
wózek zamiast sań
(i szlag trafił przekładany wielokrotnie kulig)
bo ukradł je sąsiad z piętra wyżej
do białych
anonimowych świąt
z amputowanym świadomie zdenerwowaniem
na wypadek braku prezentu pod choinką
ze znieczuleniem
tylko zamiejscowym
żeby trochę jednak bolało
Mikołaj na ślepo rzucił
chętną do spacerów lalką z sań nad wybranym losowo kominem
oczerniającym swoim smrodem okolicę
(wyciągała śmiało ręce w locie - jest oburęczna,
niczym się niewyróżniająca)
ją też strawi uparty ogień tęsknoty
klips na moim nosie przypomina dwa złączone
w miłosnym uścisku krokodyle

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz