kwadrat w którym zamknięto niejeden Carrefour Express
Nazywają Pana Szalonym.
Słyszałem z ust tej z parteru.
Mówię o tej, co czeka na otwarcie granic,
i paczkę z Izraela, ze znaczkiem Amosa Oza
na grzbiecie.
Z frędzlami chałwy w środku.
I winem z winorośli okupionej krwią
wyciskaną stopami ze skał.
Obiecywała jednemu przez telefon,
że wyjdzie żywa z tutejszego getta.
Przecież można
ruszyć w eksodus w każdej chwili
ponownie.
Rzucić sprayem do graffiti o ścianę.
Granice są tylko umowne,
i to jest fakt administracyjny.
A mury jeszcze nie odrosły od ziemi.
Stalowe sztaby trzymają kamienie razem.
Dopóki tkwią w ziemi nikt ich stąd nie ruszy,
nie wyciągnie bunkrów za krwawe firanki,
z ostatnimi kościotrupami
startymi na proch.
Pan się myli. Nie siedliśmy w fotelach
wstawionych do muzeum na wolnym powietrzu.
Tu jeszcze żyją ludzie.
Rozmawiają przez telefony
i obiecują
złote góry. Zupełnie, jakby byli z żywej tkanki
a nie hologramami.
Dziś są zniżki na dotykanie.
Z kiosku na Anielewicza 1 odbiera Pan leki,
zawsze w Ruchu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz