Iks twoich czarnych botków stawia mnie w kropce. Zaszedł za daleko.
Przypadkowo wyłuskałem cię z tłumu. Co robisz, nie bądź głupia,
nie idź do centrum.
Nie jesteś stąd i (zresztą) co mi do tego. Mędrzec
z panelu siwych głów. Mógłbym jednak zrobić minimum
i bronić ludzi przed zatapiającym umysły nałogiem kupowania czasu
i przyjemności. Twoja nowa garsonka,
kapelusik, twoje nerkowce.
Znam Warszawę i inne miasta na pamięć.
Nie złapałaś Pana Boga za stopy.
Mam halucynacje, że wyciągasz dłoń, literkę igrek,
w moim kierunku jeszcze bardziej incognito. Układna,
może jednak zmienisz kierunek jazdy.
Nie bądź samobójczynią. Nie padam na progu, blisko nagich stóp
jak znak zapytania,
z którego uszło powietrze.
Daleko mi do prostych pleców wykrzyknika.
Tak w ogóle rzadko otwieram usta.
Pamiętam jednak, byłem identyczny, wczoraj 2D zanim jak z drukarki 3D.
Teraz chodzę bokami, po zaspach, po krawędziach.
Omijam niebezpieczne proste i wyślizgane ścieżki.
Zawsze wyostrzona kopia oryginału.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz