królestwo nienaburmuszone
ująłem podobrazie w opalone dłonie
napiszę wiersz sprawdzony
własną skórą
biel i czerwień tutejszej kefii
zaślepia splotami
słucham jednego zielonego boga
przestałem być gadułą przy jego paplaninie
włażę na niebotycznie wysokie krawężniki
by przemawiać głównie do siebie
krukowate nie muszą tyle chodzić
szybko tracą rzucony bób na rzecz braci
kiedy wiesz już jak wiązać kefię
śmiejesz się jak głupi do sera
z każdej strony
oglądasz w lustrze czubek głowy
jak paw z piórek dumny
oświetlony tysiącem kolorów
z piekła rodem
anioł stróż zgorszony
odstawia pod granicę
żegna
nigdy więcej takiego klienta

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz