piątek, 17 kwietnia 2020

Wróciłeś?


WRÓCIŁEŚ?

Ukrywanie się o poranku w pościeli.
Przedłużanie tej chwili bezpiecznego dryfowania 
do granic przyzwoitości.
Boisz się wyjść?
Skądże.
Dorosłem, dojrzałem.

Żeberka wieprzowe w sosie miękkie jak budyń.
Znałem ten smak. I smak kompotu też.

Mężczyzna pyta całym sobą i oczami też.
- Witam. Gdzie byłeś tak długo?
Chłopak chce zachować spokój.
Dotyka dłonią plastikowej doniczki.
Odpowiada z ociąganiem.

- A tu, niedaleko,w tym samym mieście.
Mężczyzna patrzy, nie dowierza.
- Nie kłam.Widzę, że zrobiłeś karierę. Że byłeś w świecie.
Że się oddaliłeś od serca miasta.
Chłopak zaprzecza ruchem głowy.
- Papierosa?
Znów zaprzecza ruchem głowy.

Chce wyjść stąd cały i spokojny.
Niezmieniony.
Nienaruszony.

Żeberka wieprzowe przykryte sosem.
Zna ten smak.
I zapach.
I dym z papierosa też zna.
Surówka. Sałatka pekińska.
Dlaczego pekińska?

W końcu odpowiada po długim namyśle.
- A byłem, tu niedaleko, w innej dzielnicy. Ale w tym samym mieście.
Mężczyzna zadaje kolejne pytanie.
- A przywiozłeś coś?
- Tak. Żonę. Zobacz, to ona.

- Widzę - odpowiada mężczyzna.
- A skąd ona? - znów pytanie.
Ile będzie pytań?
Nie wystarczy jedno?

- Bo nie wygląda, żeby była stąd - stwierdza.
Chłopak nie zaprzecza.
- Rzeczywiście jest inna, chociaż jak najbardziej stąd.
Mężczyzna żąda precyzyjnej odpowiedzi.
- Z której strony rzeki przyszła?
Chłopak nie odpowiada.
Udaje, że nie pamięta.
- To bez znaczenia - odpowiada po chwili.

Mężczyzna niecierpliwi się.
- Nie jest bez znaczenia. Nie tu. Nie wystarczy tylko być.
Chłopak odwraca wzrok. Chcą wyjść stąd nienaruszeni.
On i ona.

Mężczyzna ciągnie dalej, uparcie.
- Nie wystarczy tylko być, trzeba skądś pochodzić.
Strząsa popiół z papierosa do talerza.
Żeberka w gęstym, szarym sosie.
- A ty jesteś stąd?

Chłopak kiwa potakującą głową.
Mężczyzna nie dowierza.
- Na pewno? Nie pamiętam ciebie.
Chłopak się niecierpliwi.
Czuje niesmak.
Przykryty jest chmurą z papierosa.

Otacza dziewczynę ramieniem.
Jakby chciał ją ochronić, zasłonić przed pytającymi spojrzeniami.
Więcej dymu z papierosów.
Mężczyźni stoją blisko siebie.
- Co za jedni?
Chłopak nie będzie odpowiadał.
Szemrzą między sobą.
Są w przewadze.
Chcą wiedzieć, żądają.

Ten sam mężczyzna wyciąga pazerną dłoń.
Zaraz dotknie włosów dziewczyny.
Chłopak jest czujny, nie śpi.
Blokuje dłoń tamtego, ale delikatnie.
Mężczyzna odzywa się.
- Należy mi się!
Chłopak odpowiada:
- Nie ma mowy, wybij to sobie z głowy.
- Takie moje prawo. Jesteście na moim terenie.
Chłopak z pretensją.
-Nie jesteś tu jedynym panem i władcą. Wróciłem, nie widzisz? Jestem u siebie, tak jak ty.

Żeberka na jej talerzu dawno wystygły.
Zjesz? - pyta.
-Nie, nie chcę.
Jest inna. Odsuwa talerz.
Oddaje prawie całe danie, nietknięte.
Nikogo nie obraziła.
Nikt jej nie obserwuje.
Danie jest zimne.
Szary sos wygląda ponuro.

Chłopak pamięta ten smak.
Szary sos. Miękkie mięso.
Rozpływające się w ustach jak budyń
Kompot.
Mówi do dziewczyny.
Cicho. Szeptem.

Przewiesza kurtkę przez ramię.
Nową. Fajną.
Przywiózł ją stamtąd.
Za zarobione pieniądze.
Chcą wyjść stąd nienaruszeni.
Cali i zdrowi.

Oddaje kurtkę mężczyźnie.
I zwraca się do niego.
- Dobrze? Nie dotykaj mojej dziewczyny.
Mężczyzna przytakuje.

Chłopak pyta się:
- Coś ci przeskadza?
Dziewczyna zrazu nic nie odpowiada.
Po chwili jednak, mówi:
-Mięso mi przeskadza. Wchodzi w żęby.
A chłopak ma tylko jedną odpowiedź:
-Kopytka. Mogłaś zjeść kopytka. 

Mężczyzna oglądając kurtkę:
-Podoba mi się ta kurtka. Możecie iść.

Wychodzą, on i ona.
Cali i zdrowi.
Nienaruszeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga