Owoce dorodne, prawie wypadły z siatki.
- Weź, weź, jedz - mówi.
Ona odpycha go drobnymi dłońmi.
- Riley, gdzie zniknąłeś, gdzie byłeś? Wolisz kogoś innego.
Riley nie zaprzecza. Nie przyznaje się do niczego.
Tak jest wygodnie.
Riley mówi sobie w duchu, cichutko, żeby tylko nie usłyszała.
- Nie widzisz, że cię kocham. Nie widzisz?
Wieczorem Mniami odpycha Rileya drobnymi dłońmi.
Silnymi, ostrymi pazurami pomalowanymi na czerwono.
- Niedobry - woła.
- Niedobry! - krzyczy.
Sąsiedzi unoszą głowy do góry. Z parteru.
Obślinieni grillem.
Blondyna na szeroko rozkraczonych nogach, przekonuje wszystkich.
- Niech go w końcu zamkną.
Skóra Mniami na bazaltowo ciemna. Odpycha go drobnymi dłońmi Rani silnymi czerwonymi (purpurowymi) pazurami.
Uderza małą skórzaną torebką w twarz.
- Niedobry.
Riley wyciera drobne i rozcięte. Poplamione krwią usta.
Długa, szara kiełbasa.Wystrychnięta na dudka.
Wystająca z siatki. Mniami odsuwa ja palcami od siebie.
- Nie chcę. Nie, dziękuję!
Drobna dłoń zaciśnięta w pięść.
Chcąca zrobić komuś kuku.
Ale nic nie może. Riley wie, jest świadom.
Podciąga się na kanapie.
Wpycha poduszkę pod głowę. Rozrzuca liście świeżej pietruszki.
Powietrze jest nią przesycone. Ma kusić. Otrzeźwiać.
W komórce. Usta Mniami.
Głodne. Przywołują go.
Pyta go z pretensją, bez ogródek.
- Co masz, dla mnie, dla nas?
Pocałunek?
- Niedobry.
Odpycha go z całej siły.
W ciemnościach.
Mniami bezradna.
Figulasa pokazuje na zapas.
- Tatulek! Mniami prawie woła.
Riley:
- Tak?
- Niedobry!
Riley rozrzuca liście pietruszki. Mocny zapach ją przekona.
Przekona do czego?
Rano.Riley tuli twarz do kurtki.
Wychodzi.Trawa.
Chce mu się pluć. Ale szczoteczka do zębów utkwiona w ustach.
Przeszkadza. Zakupy.
W trawie - kolendra, bazylia, rozmaryn. Odkrycia!
Nie wróci. Po co? W tył zwrot.
Nie wróci!
Mniami go nie chce. Ale uśmiecha się.
Do kogo?
Włączyła autopilota. Kolendra, bazylia, rozmaryn,
Na stole. Wiją się. Chcą jego dobra.
Mniami pokazuje figulasa w biały dzień!
Gdzie róża, róża, gdzie róża?

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz