W DRODZE DO ELATU I DO DOMU (podróżowiska ciąg dalszy...)
w drodze do Elatu i do domu
długo z wami nie zostanę
wkrótce opuścicie moje sąsiedztwo
ogniki, jasne odblaski, tańczące na ormiańskich talerzach
wkrótce opuścicie moje sąsiedztwo
ogniki, jasne odblaski, tańczące na ormiańskich talerzach
nie stanę nagle ramię w ramię po stronie żywych kolorów
raczej przycisnę bolące serce do grubego zachodniego muru
raczej przycisnę bolące serce do grubego zachodniego muru
i pęknę jak bańka mydlana
zostanę w tyle, by być blisko niecierpliwych stóp chłopców
w czarnych kapeluszach
jeszcze jest czas na taniec
i pokrzykiwanie
aby dodać sobie odwagi
choć patrzą z przyganą: stary, idź stąd, ruszaj, bo zginiesz
szabas zaraz wyparuje, a ty stajesz w pół kroku
szabas zaraz wyparuje, a ty stajesz w pół kroku
w chmurach
złapany na podglądaniu zwartych korowodów
przyłapany na samotności o długim, tęsknym spojrzeniu
zmiękniesz, gdy wycelujemy swoje zabawki
przyłapany na samotności o długim, tęsknym spojrzeniu
zmiękniesz, gdy wycelujemy swoje zabawki
wstydliwy stary królu
oczami utkwionymi w ziemię
prześwietlasz ludzkość
przewiercasz uszy własnym szalonym śmiechem
od jutra pustkę po duszy wypełnią małomówne usta ryb
nastanie cisza dzielona między fale i złoty piasek
nastanie cisza dzielona między fale i złoty piasek
jutro też nie będziesz sobą
wejdziesz z przyzwyczajenia
w to samo koryto wyschniętego snu
w to samo koryto wyschniętego snu
jałowo przedzierając zasłony między zaspanymi dniami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz