sobota, 14 lipca 2012

walt whitman w mieście dotkniętym wojną

na wiosnę kamienica rozkrojona
na smakowite kawałki.
zielone glizdy, koty liżące rany na gruzach
(motyle zdążyły odlecieć do nieba przed chmurami
dymu).

rozkojarzony aż do końca lata.
dudnią rozstrojone bębny wojenne na wielkim placu.

parki, muzea, stadiony,
kuszące ule bibliotek niedostępne dla garstki
znajomych. o zmierzchu poker – zapach potu
przeniknie do stojących jeszcze ścian.

ocalony pokoik na przedmieściu,
miniaturką złoconą wszechświata.
oddychanie jest uciążliwe – płuca zaczopowane
tlenem blisko ciebie.
- może się bzykniemy? - płynie wolno z ust do ust.

niezwykły skecz z pytaniem. w półmroku krótki chichot
i zwarcie jak w parterze.

problemy ze zwykła koncentracją.
mianowicie, nie pamiętam, czy miłość nie porzuciła
potajemnie miasta.

2 komentarze:

  1. make love not war14 lipca 2012 07:32

    pamiętam...
    wojna nie jest w stanie jednak zniszczyć wszystkiego...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. make love not war14 lipca 2012 09:49

      wojna w szerokim znaczeniu oczywiście, coś złego i niszczycielskiego...
      "(motyle zdążyły odlecieć do nieba przed chmurami/ dymu)" to, co niby małe, kruche, delikatne, ulotne - to, co najważniejsze jednak uratuje się, przetrwa... "ocalony pokoik na przedmieściu,/ miniaturką złoconą wszechświata."
      owszem pozostają pewne zaburzenia, ale z czasem się poukłada...

      Usuń

Archiwum bloga