wtorek, 17 lipca 2012

Ja i dom po twoim wyjeździe do L.



Zmywarka zamilkła. Nie dostała okrągłych dropsów,
od ponad miesiąca. Pusty brzuch nie burczał
od ukłuć widelców i noży - od tygodni,

Ci sami chłopcy z boysbandu szukali ciebie
oczami, kusili nowymi fryzurami. Nie ruszyli
się jednak z miejsca, przyklejeni do powierzchni
kubka. Mieli tylko coraz bardziej szkliste spojrzenia.

Nie zauważyłaś tych łez. Byłem tego pewny - ja
i te hermetyczne ponad sto metrów kwadratowych.
Stanęłaś w gotowości na przystanku,

Z balkonu wyglądał jasnozielony mop - ja tam jeszcze
bywam, ty już nie. Dotykałem wilgotnych
frędzli, czując chłód drewnianej podłogi pod twoimi
stopami, zamiast zapomnianych i skąpych pieszczot z dzieciństwa.

Zauważyliśmy jeszcze twoje świeże ślady.
Stąpałem po nich, tak jak ty - tam - po moich,
w labiryntach przyciętych sekatorem
wielozębnym ulic.
Platany wzdłuż każdej cichej
ulicy zrzucały demonstracyjnie twarde kawałki skóry.


2 komentarze:

  1. pustka po kimś bliskim jest nie do zniesienia...
    ciężko nawet schować się w tłumie i udawać...
    każdy najdrobniejszy ślad przypominający o tej osobie wywołuje ból...
    nie ma się na nic i do niczego chęci...


    ps- w wierszu chyba masz na myśli dziecka, córki...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oczywiście mam na myśli jak w tytule po wyjeździe dziecka, córki
      nie wiem po co postawiłam znak zapytania na końcu jak i tak nie odpowiadasz na komentarze już od jakiegoś czasu...

      Usuń

Archiwum bloga