piątek, 6 stycznia 2012

VI. CROW jeszcze nie spoczął na laurach (kontynuacja dramatu bez korekt)...

CROW_crow_CROW


Scena 6
Dziewczyna bez piersi otworzyła drzwi.

Emfatia
-Gapisz się?! Nic nie zobaczysz.

W odpowiedzi dotknęła nieistniejących piersi.

Emfatia
-Zamiast tego wejrzyj w siebie!

Dozer wszedł do środka w skafandrze z oliwkowni.

Rezygnacja i zmęczenie wlokły się za nim, krok w krok.

Emfatia
-Brzydzę się tobą! Duszę się!

Dozer cofnął się do drzwi.

Emfatia
-Nie! Nie ciebie, tylko tego! Zdejmij ten obrzydliwy skafander! Śmierdzi oliwkownią!

Dozer
-Nie tu. Nie w pełnym świetle dnia...

Emfatia
-A gdzie? No dobrze. Wejdź do łazienki. Załóż to.

Emfatia rzuciła w niego skórzanym kostiumem.

Po chwili.

Emfatia
-Bomba... Wyglądasz inaczej. Bardziej, bardziej, no wiesz. Jakbyś był mój.

Dozer
-Nie jestem pewny, że tak jest...

Emfatia
-Stań z boku, pod oknem. Uspokój się, cały drżysz.

Dozer przechodzi posłusznie pod okno. Wygląda śmiesznie w skórzanym kostiumie. Do mieszkania wchodzi, jak duch, prawie niezauważona, Elbania.

Emfatia
-Elbanio, nareszcie...

Elbania odstawia kule i ma zamiar usiąść na parapecie.

Dozer
-Gorący parapet, uważaj!

Elbania
-Wiosna, a parapet wysłużony! Chciałeś mi coś powiedzieć?

Dozer
-Nic kochanie, jeszcze nie.

Emfatia
-Porozmawiacie później. Zbliżcie się do siebie - akcja!

Dozer niezdecydowany.

Dozer
-Tzn. co mamy robić?

Emfatia
-Chwyć ją za kikut nogi, pod udem i stańcie tam, na tle ściany...

Elbania
-Auu, boli... potwór!

Dozer
-Co dalej?

Emfatia
-Właśnie robię zdjęcia, stójcie tak!!!

Dozer
-Przepraszam.

Elbania
-Nic nie szkodzi.

Emfatia
-Marco, chodź tu, kręć!

Dozer zasłaniając twarz
-Kto to?

Emfatia
-Marco, liliput. Jak widać garbaty. Uwaga, skupcie się. Zdejmuję bluzkę, o tak!

Emfatia dosłownie rozrywa na sobie czarną, jedwabną bluzkę.

Dozer
-Jest piękna, nieprawdaż?

Elbania
-Tak! Piękna! Posągowa!

Marco robi zbliżenie na zamputowane piersi, na kikut nogi i twarz Dozera. Tryptyk.

Emfatia kładzie się bez bluzki, topless, na podłodze.

Emfatia
-Jestem dla was tłem, na podłodze, torem przeszkód... ścieżką zdrowia... Waszym przeznaczeniem.

Dozer
-Przeskoczymy ciebie, siebie, uda się?

Emfatia
-Przeskoczycie wszystko!

Elbania
-Pomogę ci. Sława przed nami. Trzymaj się mnie, ale pomagaj też trochę? Ledwo zipię. Gorąco. Tu - wiosna? To mi chciałeś powiedzieć?

Dozer
-Tak! Czekaj, ufffff...

Emfatia
-Czołgajcie się!!! Nie zapominajcie się. Pełzajcie!!! Era lodowcowa, ta najdłuższa zaraz się skończy!!!

Dozer
-To trudne! Nie da się, tak od razu...

Emfatia
-Teraz albo nigdy!!! Pomóż jej Dozer!

Dozer
-Przyznaję się. Uciekałem od tego, co lubię!!!

Emfatia
-Dozer, pomóż jej!!!

Elbania
-Auuu!!! Dozerze, nie jesteś na spowiedzi...

Dozer
-Sława!!!!

Emfatia
-Jestem dla was tłem - wyróżnijcie się!!!

Elbania
-Zdejmij to Dozer, zdejmij kostium.

Elbania wbija paznokieć w bok Dozera.

Dozer
-Jesteśmy sami? Boli, wyjmij to ostrze.

Elbania nie odpowiada.
Emfatia przyciska nieistniejące piersi do ud Dozera.

Emfatia
-O tak! Posuwiście... To nie seks, to wędrówka, z przyciśniętą do ziemi piersią!

Dozer zrywa z siebie czarny kostium.

Elbania
-Nareszcie, ale, nie spodziewałam się...W mieszkaniu jesteś inny, mniej powabny.

Emfatia
-To on, na pewno? Rozpoznajesz?

Dozer czołga się, blade ciało jego w konwulsjach, siwe włoski i ani jednego solidnego czarnego.

Emfatia staje okrakiem nad nim przytrzymując się za nieistniejące piersi.

Emfatia
-Elbanio, trzeba zdepilować włosy z jego ciała!!!

Elbania
-Masz rację. Nie ma co. Bez pozorowanych ruchów. Dozerze podnieś mnie!

Dozer wstaje chwiejnie z Elbanią w ramionach.

Krew ma na ustach.

Emfatia
-Od czego zacząć?

Elbania gładzi Dozera po policzkach.

Elbania
-Od twarzy!!!

Emfatia
-Marco kręć, kręć teraz, zbliżenie rób!

Elbania
-Ramię mnie boli, krwawi!

Dozer
-Nie mogę wytrzeć krwi z ust. Płynie bez końca, wciąż, niezmywalna.

Elbania
-Wybaczam ci Dozer. Opowiesz mi później...

Emfatia
-Marco cut, cut! Przygotuj wosk, z łaski swojej!!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga