![]() |
| CROW_crow_CROW |
Scena 6
Dziewczyna bez piersi otworzyła drzwi.
Emfatia
-Gapisz się?! Nic nie zobaczysz.
W odpowiedzi dotknęła nieistniejących piersi.
Emfatia
-Zamiast tego wejrzyj w siebie!
Dozer wszedł do środka w skafandrze z oliwkowni.
Rezygnacja i zmęczenie wlokły się za nim, krok w krok.
Emfatia
-Brzydzę się tobą! Duszę się!
Dozer cofnął się do drzwi.
Emfatia
-Nie! Nie ciebie, tylko tego! Zdejmij ten obrzydliwy skafander! Śmierdzi oliwkownią!
Dozer
-Nie tu. Nie w pełnym świetle dnia...
Emfatia
-A gdzie? No dobrze. Wejdź do łazienki. Załóż to.
Emfatia rzuciła w niego skórzanym kostiumem.
Po chwili.
Emfatia
-Bomba... Wyglądasz inaczej. Bardziej, bardziej, no wiesz. Jakbyś był mój.
Dozer
-Nie jestem pewny, że tak jest...
Emfatia
-Stań z boku, pod oknem. Uspokój się, cały drżysz.
Dozer przechodzi posłusznie pod okno. Wygląda śmiesznie w skórzanym kostiumie. Do mieszkania wchodzi, jak duch, prawie niezauważona, Elbania.
Emfatia
-Elbanio, nareszcie...
Elbania odstawia kule i ma zamiar usiąść na parapecie.
Dozer
-Gorący parapet, uważaj!
Elbania
-Wiosna, a parapet wysłużony! Chciałeś mi coś powiedzieć?
Dozer
-Nic kochanie, jeszcze nie.
Emfatia
-Porozmawiacie później. Zbliżcie się do siebie - akcja!
Dozer niezdecydowany.
Dozer
-Tzn. co mamy robić?
Emfatia
-Chwyć ją za kikut nogi, pod udem i stańcie tam, na tle ściany...
Elbania
-Auu, boli... potwór!
Dozer
-Co dalej?
Emfatia
-Właśnie robię zdjęcia, stójcie tak!!!
Dozer
-Przepraszam.
Elbania
-Nic nie szkodzi.
Emfatia
-Marco, chodź tu, kręć!
Dozer zasłaniając twarz
-Kto to?
Emfatia
-Marco, liliput. Jak widać garbaty. Uwaga, skupcie się. Zdejmuję bluzkę, o tak!
Emfatia dosłownie rozrywa na sobie czarną, jedwabną bluzkę.
Dozer
-Jest piękna, nieprawdaż?
Elbania
-Tak! Piękna! Posągowa!
Marco robi zbliżenie na zamputowane piersi, na kikut nogi i twarz Dozera. Tryptyk.
Emfatia kładzie się bez bluzki, topless, na podłodze.
Emfatia
-Jestem dla was tłem, na podłodze, torem przeszkód... ścieżką zdrowia... Waszym przeznaczeniem.
Dozer
-Przeskoczymy ciebie, siebie, uda się?
Emfatia
-Przeskoczycie wszystko!
Elbania
-Pomogę ci. Sława przed nami. Trzymaj się mnie, ale pomagaj też trochę? Ledwo zipię. Gorąco. Tu - wiosna? To mi chciałeś powiedzieć?
Dozer
-Tak! Czekaj, ufffff...
Emfatia
-Czołgajcie się!!! Nie zapominajcie się. Pełzajcie!!! Era lodowcowa, ta najdłuższa zaraz się skończy!!!
Dozer
-To trudne! Nie da się, tak od razu...
Emfatia
-Teraz albo nigdy!!! Pomóż jej Dozer!
Dozer
-Przyznaję się. Uciekałem od tego, co lubię!!!
Emfatia
-Dozer, pomóż jej!!!
Elbania
-Auuu!!! Dozerze, nie jesteś na spowiedzi...
Dozer
-Sława!!!!
Emfatia
-Jestem dla was tłem - wyróżnijcie się!!!
Elbania
-Zdejmij to Dozer, zdejmij kostium.
Elbania wbija paznokieć w bok Dozera.
Dozer
-Jesteśmy sami? Boli, wyjmij to ostrze.
Elbania nie odpowiada.
Emfatia przyciska nieistniejące piersi do ud Dozera.
Emfatia
-O tak! Posuwiście... To nie seks, to wędrówka, z przyciśniętą do ziemi piersią!
Dozer zrywa z siebie czarny kostium.
Elbania
-Nareszcie, ale, nie spodziewałam się...W mieszkaniu jesteś inny, mniej powabny.
Emfatia
-To on, na pewno? Rozpoznajesz?
Dozer czołga się, blade ciało jego w konwulsjach, siwe włoski i ani jednego solidnego czarnego.
Emfatia staje okrakiem nad nim przytrzymując się za nieistniejące piersi.
Emfatia
-Elbanio, trzeba zdepilować włosy z jego ciała!!!
Elbania
-Masz rację. Nie ma co. Bez pozorowanych ruchów. Dozerze podnieś mnie!
Dozer wstaje chwiejnie z Elbanią w ramionach.
Krew ma na ustach.
Emfatia
-Od czego zacząć?
Elbania gładzi Dozera po policzkach.
Elbania
-Od twarzy!!!
Emfatia
-Marco kręć, kręć teraz, zbliżenie rób!
Elbania
-Ramię mnie boli, krwawi!
Dozer
-Nie mogę wytrzeć krwi z ust. Płynie bez końca, wciąż, niezmywalna.
Elbania
-Wybaczam ci Dozer. Opowiesz mi później...
Emfatia
-Marco cut, cut! Przygotuj wosk, z łaski swojej!!!!

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz