Nałóg jedzenia właśnie tego
od kilku dni, rozwinięty nad wyraz,
w coś niestosownego.
Przewyższył i uciszył
wszystkie inne nerwice, kłopoty,
grozę lat i zgniliznę w doniczkach.
Patrzy na mnie z tolerancją
w tanim opakowaniu.
Na piedestale stoi teraz,
spokojnie, odarty z elegancji
i chwały. Skromny krem orzechowy.
Kiedyś zwany, przymilnie i miękko masłem.
Nierujnującym rodzin
psychicznym przywiązaniem
bijącym po kieszeni.
Z powodu niskiej inflacji
ten narkotyk o miłej dla ucha
podwójnej nazwie
(bądź co bądź nakaz administracyjno-handlowy
nie zniweczył maślanej
przeszłości) jest ogólnie dostępny.
Może być nabyty na każdym
dobrze oświetlonym rogu ulicy.
Legalny deprawator. Populista,
który obiecał i dotrzymał słowa.
Trochę bezbronny kiedy zszedł
na moment z trybuny. Wiedząc, że to gra,
poddaje się razom plastikowych łyżeczech,
których miękkość
i powolność nie obija grandeur.
Ona siedzi w nim i czuwa.
Drzemka dopiero w połowie
drogi do dna kubka. Na wyjątkowo tanim tapczanie,
który też nauczony
gry politycznej, manipuluje.
Nienazwany koalicjant-sojusznik.
O równie niejasnjej, podejrzanej przeszłości.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz