poziom balkonu brodami
dotykali, czupurni;
postawionymi kołnierzami
od dresów pytali:
- Kim pan jest, uważając, że
może patrzeć, uśmiechać się
głupio, a nawet pytać?
kapsel kopnięty nieprzypadkowo,
krzywe spojrzenie
(zażenowanie kryjące złość):
- Pan jest pedał, cwel, nosząc
telefon w pomarańczowej skarpecie;
wystarczy jedna iskra, a spalimy
te siwe, podrobione włosy;
zburzymy podwórka, miasta -
oczyścimy kwadraty z właśnie takich;
zniszczymy wypielęgnowane
ogródki nieprzydatnych ozdrowieńców,
w samobójczym, desperackim
geście samoobrony.
"hej, czy wy wiecie" panowie,
że polegniemy razem?
ułożą ciała blisko
jedno przy drugim,
kochani braciszkowie i siostrzyczki,
połączymy pięciopalczaste dłonie
w proste sploty
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz