
Pieśni zbuntowane z poziomu oczu dziesięciolatka.
W sercu miasta coś nie gra.
Niebieskie pionki
biegną do okrętu matki
po instrukcje.
Młode głosy uderzają o parapety.
- Synuś, nie słuchaj – look away.
Kołyszą zającami marznącymi
na sznurkach.
- Co tak pięknie gra!?
- Kim będę jak dorosnę?
Będzie kimś, zamiast.
Jego nadpobudliwość
- Puść! - nastręcza problemów.
Mówi o tym lekarzowi
w cztery oczy.
Przy odrapanym trzepaku
badyle słoneczników.
Pochylone nad rumowiskiem.
Chłopiec wbija wielkie siekacze
w miękki tynk.
Podgryza nadgniłe
fundamenty.
Lśnią srebrne naciągi.
Gryfy gitar płyną po niebie.
Wyzwolone z pokrowców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz