niedziela, 24 listopada 2019

Nie sposób łatwo czy szybko rozstać się z Lolką - pożegnania ciąg dalszy...

DZIEŃ JAK WCZORAJ


 

Trawa posadzona przez naszą land lady 
cały czas bujna. Bez oznak siwizny.
Podtruwa inne czerwoną jagódką.
Stara czarownica przywiozła nasionka z Irlandii. 

Wnuki nie tkną palcem jej miotły. 
W ogóle kiedyś to było dobrze, a teraz...
Jeszcze nie ostatnie liście jesieni.
Spodziewa się wyczesać drugie tyle.
Ja sezon kończę spazmatycznym płaczem
zgarbiony noszeniem zwłok.  Ona workami  z liśćmi. 

Możemy mieć wypięte dumą ludzkie piersi.
Dosyć umierania jak na jeden dzień. 
Kogo pan ma na myśli?
Każdy ma swoją hostię do podziału
w wąskim gronie. Łez starczy na mały kubełek
dla kapłana chodzącego po prośbie.

Moja suczka nie
będzie miała takich traw na
mogile. Niech ziemia będzie
jej jednak lekką. Moja suczka 
de facto weszła w skórę innej starszej pani.

Miała przetrwać jeszcze trochę
dłużej. Sprawiła się i tak na medal.
Próbuję utrzymać mój uśmiech ponad czarnymi chmurami.

Czarownica zadowolona 
z siebie wyczesała ostatnie piątkowe liście
spomiędzy czerwonych jagódek. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga