krokodyle szczęście
brzuch kajmana wystawał spod śniegu
łapy bezradne przecierały
ślepia zachodzące bielmem
dopasował się a właściwie przytulił
do wzoru podeszwy mojego
przedpotopowego buta
wodoloty żółto-czerwone naruszały
spokojną powierzchnię
wymiatały z pokojów białe liście
egzotycznych drzew
uważajcie na kapibary i mrówkojady na zebrze
rezerwat pozbawiony strażników
przyzwoitości
otwierał przyłbicę na gości
z biletów restauratorzy zszywali
kobierce z victoria amazonica
na wiklinowe krzesła
blizna na podbrzuszu
nie chciała się domknąć
dopychali nas jak chcieli
mogliśmy tylko kłapać zębami
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz