———
patrzę obojętnie w swoje karty
niektóre znaczone choć szczere
czy tylko ja
chcę coś naprawić
szalony mechanik
i jego wytwory -
nawet wiersze ze starą datą ważności
coś znaczą
daję im słodki auszpik
w którym zastygły przychylne myśli
czułość stara jak świat
zostawią jak wszystko
co odkryte z trudem
Baudelair'a na bocznej półce
i śpiączkę po LNG lekką
jak powieki noworodka
Rimbaud'a - młodego
i niedoświadczonego
obrysują
i złożą jego nowy sztucer bez rys
do zbrojowni
zrobią raban w cichym burdelu
na cześć jeszcze starszych kolegów
jaki jest Paryż w lato stulecia?
pyłki topoli płyną na wysokości kapeluszy
jak to jest żyć w mieście
gdzie giną łatwowierne dusze
gdzie po zjedzeniu wszystkich rozumów
wręczasz napiwek diabłu
gdzie patrzysz na dolne miasto
z wątpliwą wyższością wieży Eiffla
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz