piątek, 15 sierpnia 2025

No tak, no nie…



















 jak zwykle niewzruszona

———-


ona dziś biegnie

z dłońmi bezradnymi do dołu, paznokcie ocierające

o bruk. patrzę z ogromu balkonu

papieros w ustach, marynowany

z chilli, głupimi słowami, pustym śmiechem.

  

w za małych trampkach,

z wielkim tyłkiem

ściga deszcz do nory, 

słuchając audycji internetowych.


przekabacona przez starych

(oni nie chcą pomóc 

wrócić prostą drogą do domu).

czerwony ortalion

i czapka do tyłu – NY. 

bez strachu o siebie

i kosmyki rudych włosów.


nie drgnie oko pod powieką,

kałuż też nic nie rusza. śpią wgapione w czyste, 

małomówne niebo.

na drucikach słuchawek przewrotne wokalizy chudeuszek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga