park wycisza kroki idzie na spacer z tobą zdejmujesz klapki
podrywane lekkie owady
wymykają się
spocone dłonie
wycierasz o drzewa
Niemeyer stęka jak stary
fotel bujany
na białej kości
nie widać wysiłku
ratują nas
nie parasolki kawiarni
ale ruchome
zagęszczone cienie
tysięcy
biegaczy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz