o my… my… o m(wyświechtane słowo)…
kiedy myślę o końcu samby
o kresie latających tamburynów
kiedy myślę o końcu rocka
o końcu facebook’a
myślę o wiośnie a ostatecznie lecie
śmiertelnie poważnym
i twoim ciepłym i równym oddechu
śmiertelnie głębokim
nie mam potrzeb (y)
chomikowania momentów w policzkach
nie upycham w kieszenie
siat nie napełniam
wywróconą tobą
płaskimi piętami do nieba
siatek ze sztucznego materiału m…
nie dźwigam od tego
umówionego miejsca
dalej ------------------
są sprawy ważniejsze (widocznie)
trzeba się ubierać ciepło
trzeba jeść i dbać o Z (nie Zorra)
ale zdrowaśki (o Jejku! Zdrowie)
tymczasem podziwiam wieczne piętno samby
w rocku (na 365 dniach roku)
nawet najgorszym

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz