skrzypisz Twoje plecy skamlą no chodź szatynie przytul sklej mnie dykta-fonem
nie szczędź uśmiechnij
Rewelacją
rankiem
odkochaj od widelca
na łyżeczkę
szukaj we wgłębieniu
swojej szansy
na pozbycie
wiercipięctwa
ja już
zamilkłam
(prawie)
czarnobiała
unoszę, próbuję skupienia
palcem
dłoń wchodzi cała
w ciepły pokrowiec
osobowości
(czy to już twoja dusza?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz