nas większe słońca na tyle przeciwności
parzyście po śniegu
wdepniemy tę oczywistość
wyborów
jasny wysoki
pokój rozplenia
nasz brak cienia
coś tam w górze kończy się
wraz z surową ścianą
drewno-podobny sufit
sympatyzuje
kiedyś zakwitałem tu wraz
ze śnieżynkami
psy nadal węszą
te same postury-tresury
defensywne (trwożcie się)
my i rowieśnicy
w rozległym promieniu
zetki
szkraby pustynne
grzechotki smoczki i śliniaki
bezpieczne
niczym złych herosów
wojny za rzeką
których nie słychać
nie dostrzegamy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz