Obserwuję twój profil od dłuższego czasu. Miękko wycierasz usta wielką serwetą.
Zbliżenie jest możliwe dzięki lustrom wiszącym na ścianach. Spoglądam też na oczy.
Upewniam się czy będę pamiętał nietypowy ciemny kolor. Patrzę na usta, potrafiące przybrać wyraz stanowczości w najbardziej kluczowych momentach. Rozmowa wymaga skupienia. Wyraźny przedziałek pośrodku, który wyhodowałeś nie najlepiej wpływa na moją koncentrację. Wygląda, jak gruby niebezpieczny wąż przyczajony do ataku. Za chwilę owinie giętkie ciało wokół mojej szyi. Dla pewności odsuwam krzesło
o centymetry do tyłu.
Zadajesz to nieuniknione pytanie, unosząc lekko głowę. Miałem na nie gotową odpowiedź. Tym razem w oczach masz współczucie.
Zapominam jednak podstawowych słów. Suchych, obojętnych, neutralnych. Niestety nie potrafię opanować emocji. A bliskość urzędowych budynków w centrum miasta zobowiązuje do opanowania. Usta paraliżuje dziecinna nieudolność.
„Nadal badane są okoliczności katastrofy. Zginęło tylu nietuzinkowych ludzi. Przyjaciele oraz znajomi. Właściwie za wcześnie na jakiekolwiek oceny...”.
Robię pauzę, a ty prostujesz nieznacznie plecy i mówisz: „Wyjedziemy stąd, każdy w inną stronę, może nawet wkrótce. Rozejrzyj się, większość ludzi wokół zostanie w tym mieście, ponieważ nie mają innego wyboru. Znikniemy jak tamci we mgle, tylko na chwilę po to, by powrócić. Z dużą szansą na ponowne spotkanie, tu albo w innym miejscu na mapie”.
Jakże rzeczowo oraz chłodno wyartykułowane plany. Jakbyś chciał przekazać między wierszami, żebym nie wpadał w przesadny smutek czy panikę po rozstaniu. Nie martw się na zapas, mówią twoje specyficzne oczy. Nie zbieraj rzeczy, nie pakuj i nie czekaj nerwowo na nowe zadanie. Naturę masz niespokojną, wiem o tym, ale spadochroniarz z twoim doświadczenie powinien panować nad sobą. Nie daj po sobie poznać, że czekasz. Wytyczne niebawem nadejdą. Wędrówka, wiadomo, nie będzie krótka. Kierunek jeszcze nieznany, ale w zasadzie bądź gotów na marsz bez końca.
Szyja całkowicie odsłonięta przestaje swędzić ze strachu przed nieobliczalnością przedziałka. Mogę teraz trochę odpocząć. Rozluźnić mięśnie
i węzeł krawata. Sięgam po kieliszek z winem. Dłoń swobodnie szybuje przez powietrze. Złudzenia mają się dobrze, przynajmniej na tę chwilę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz