Wybudzona kawą chcesz
nadrobić stracony czas na pustyni.
Pędząca strusina
pogardliwie wypięta dziurką w stronę Kojota.
Twoje piórka (chusta) i ciało przybierają odcień
migdałowego szlaku. Grube bele WC
zawisły na skarpie. Imitują fort osadników
z Jamestown.
Obiecujące okno na świat tworzy fototapetę
z niebem i akacją z Negew (na Allegro tylko
99 zł.).
Lecący nisko „Sufa”, wyzywa od k**** burzę,
która rzeczywiście przychodzi,
ale z nastaniem nocy.
Rano, ściśnięte paroksyzmem,
jęczące pośladki dochodzą na czas
na gwizd burzy piaskowej, której nie upchniesz
na pamiątkę w walizce.
Z przedpokoju zimy,
wyrzuceni spod skrzydła północnego
ptaka dopiero co przyszliśmy na świat.
Załóżmy nasz obóz na twardym.
Albo daleko wśród skał, na latającym
dywanie. Ukryjmy się przed oczami lotników.
Palisada z opakowań po miękkim humusie,
GPS ostry jak żyletka. Krwawisz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz