poniedziałek, 14 grudnia 2020

pisarze.pl (kałamarz)






przeprowadzki a życie musi trwać (choinki spłoną w ogniu piekielnym), II 

Na północy Europy wieczór. 
– Wyjeżdżamy do Marsylii. Chcesz białą sofę made in Ikea?
– Nierozkładana? A to nie.

Kierowca ominie szerokim łukiem zimę.
Tragarze ściśnięci w małej kabinie ciężarówki.
– Dajmy zarobić rodakom. 
Chudeusz z Triestu – jest ich trzech –
siedzi przy otwartym oknie. 
Na pograniczu wieje.
Odkłada na kurtkę puchową.

– Macie kłopot? Wyrzućcie sofę z balkonu.
– Toni, widziałeś choinkę wypadającą
z trzeciego piętra? Ogołoconą ze złotych
łańcuchów? 

Przedostatnia dziewczyna straciła cierpliwość. 
Szerokie biodra mówiły nie, nie.
– Ja też wyjadę, Toni!
Paplałem o tym codziennie, jak dziecko.

Ludzi poznaję w samolocie.
Nie łażę po ulicach, kawiarniach, 
nie zaśmiecam środowiska.
Wszyscy gdzieś biegną, a ja lecę.
– Toni, stewardesy są piękne.

Zadaję te same retoryczne pytania, co sąsiad z ipadem. 
Gdyby żył Warhol wyjechałbym do niego z:
– Ile mam jeszcze lat, mistrzu, jak długo?
– Ile wdechów i wydechów,
mrugnięć powiekami,
westchnień? sekund?

Poprawiam się w fotelu, zaciskam
mocniej pas. Faceci, którzy patrzą na stewardesy
siedzą w ostatnich rzędach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga