Im. Strzelców Karpackich
Wyrzuceni z lasu za...
- Jedzenie żabich udek?
Parszywy głód na chatce robinsona.
Nos druha, szeroki i myślący.
Pcha w plecy.
- Do przodu!
Nos nie jest od rozłupywania głów.
- Harry, ambasadorze wartowników.
Znów przesunąłeś wskazówki do tyłu.
Pół życia umierasz ze strachu. A teraz
zbliżasz się do magicznej kreski,
za którą święty spokój.
Po drodze drukowane słowa
w powiększeniu.
Bory Tucholskie.
Stołówka w lesie.
W Palmirach święty spęd.
Rysowanie rzadką śliną
esów-floresów na
rażąco zielonych bluzach
młodszych szczepów.
- Kim my jesteśmy, druhu?
- Synu, nie czas na spowiedź.
Wrócił z wojska. Uczy musztry prawie
na etacie. Biała chusta, nieskazitelna,
na niej wyszyty samotny mak.
- Hej wiara, głowy do góry!
Mozolna wspinaczka.
Po jednym dniu,
kości patriotów już szare, przeżarte słońcem,
w wysokiej trawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz