TO RABIN BORDER PASS
Wychodzę nad kanał, gdzie koniec miasta zwiastuje zaimprowizowany obóz.
Pod ścianami ostatniego hotelu
Pod ścianami ostatniego hotelu
królują cień i wiatr.
Zakładam bluzę
z ciepłym kapturem. Jestem gotowy na posiedzenie
z niespokojnymi podmuchami.
Wymieniamy zielone zalążki myśli, choć wokół dominują brązy i błękity.
Granica wybiega przed góry, które patrzą na ogrodzenie
z pobłażaniem. Flagi z gwiazdą Dawida mówią cześć i zaraz unoszą się,
by zamachać na pożegnanie. Łopocą, jakby miały stąd odlecieć.
by zamachać na pożegnanie. Łopocą, jakby miały stąd odlecieć.
Przez chwilę błądząca na wietrze pieśń muezzina należy także do mnie.
Poruszam bezdźwięcznie ustami. Wiara nie musi być ciszą.
Czyżby była wiatrem nieuznającym granic? Albo nieruchomym błękitem
opartym o fundament gór.
Poruszam bezdźwięcznie ustami. Wiara nie musi być ciszą.
Czyżby była wiatrem nieuznającym granic? Albo nieruchomym błękitem
opartym o fundament gór.
jest piękny,przenosi czuję powiew wiatru mocny,
OdpowiedzUsuńwidzę niebo i góry i słyszę modlitwę swojej duszy słyszę siebie i jestem flagą, która chciałaby zrwać się z masztu i połączyć z horyzontem gór i nieba, czy to jest możliwe?