
Pierwsze śniadanie na jeziorze?
Pierwsza miłość, nienawiść, wiersz.
Tysiące głupich min
nieuwiecznionych na kliszy.
Ciągły zgryw, ale przy naszym kapitanie
twarze robią się poważne i skupione.
Moja szara rybko. Miałem kilka życzeń do spełnienia.
Jednak nie wyraziłem się
jasno i prosto.
A’ propos
NIE miałem tylu zdjęć. Tylko te ważniejsze.
Bardziej rozmowny byłem
(czyżby? - śmieją się wody i lasy,
niebo z włąściwą ironią z oddalenia mruga).
Wojtku, a ty?
Mistrzu ceregieli. Tajemniczo uśmiechnięty.

Łódź czeka blisko piasku. "Pinta" jej na imię. Solidna jak łajba odkrywców.


Zrobiliśmy swoje. Czas odpocząć wreszcie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz