Mówisz innym językiem
niezrozumiałym dla mnie.
Zdrętwiały, bez czucia po lewej stronie,
nie dogaduję się bez głębokich
przecinków, myślników i spacji.
Wpadasz na mnie przypadkiem. Przyparty
do ściany przez Oce i ciebie, między
jedną a drugą ryzą papieru.
do ściany przez Oce i ciebie, między
jedną a drugą ryzą papieru.
Ty górą, ja dołem. Powietrze nie stoi,
my też nie pauzujemy.
Frazy zielone na przemian
z czerwonymi zawisły nad
kanałami komunikacyjnymi.
Maida Vale - Randolph Av.
Mijam budynki ze starych
katalogów. Bez początku
i końca.
i końca.
Wychowany w przeciągach. Stoję blisko
barierek metra. Nieufnie patrząc
barierek metra. Nieufnie patrząc
na mrówki i ich
utarte szlaki.
Krótkie wypady na twoją stronę.
Wyrwanie, choćby uśmiechu
wystarczy na dłużej.
Z dzikiego podjazdu rąbek
księżyca i strzęp spódnicy.
księżyca i strzęp spódnicy.
Moje, zdobyczne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz