http://portalliteracki.pl/
na pętli tramwajowej
w obrębie zaszytych w łaty ulic
biel maźnięta czarną sadzą
matka, królowa lśnienia
ma na sobie
spódnicę do kostek
zdradza płeć
uśmiechem pod płaskimi rzęsami
i tolerancją prawie absurdalną
z pewnością idą spóźnieni
na ułamek ważnych zdarzeń
bez większego grosza przy duszy
animusz wyrażony w trąbieniu aut
i hałasie błyskających neonów
nie rozumiem twojego płaczu
na czerwonym świetle
zasypiasz przed pochodami "maluczkich"
i włączasz dodatkowo awaryjne
kuse kurtki tamtych
sprawdzone jedynie na przejściu dla pieszych
sen o śnieżnej zimie minął
wybijany z głowy krystalicznym kurwa
na zmianę
ojczyźniano-kościelnym lub twardym, ojcowskim
(to tu zapuściłem korzenie i stąd muszę je
wyrwać)
jak Polska długa i szeroka
na pętli tramwajowej
w obrębie zaszytych w łaty ulic
biel maźnięta czarną sadzą
matka, królowa lśnienia
ma na sobie
spódnicę do kostek
zdradza płeć
uśmiechem pod płaskimi rzęsami
i tolerancją prawie absurdalną
z pewnością idą spóźnieni
na ułamek ważnych zdarzeń
bez większego grosza przy duszy
animusz wyrażony w trąbieniu aut
i hałasie błyskających neonów
nie rozumiem twojego płaczu
na czerwonym świetle
zasypiasz przed pochodami "maluczkich"
i włączasz dodatkowo awaryjne
kuse kurtki tamtych
sprawdzone jedynie na przejściu dla pieszych
sen o śnieżnej zimie minął
wybijany z głowy krystalicznym kurwa
na zmianę
ojczyźniano-kościelnym lub twardym, ojcowskim
(to tu zapuściłem korzenie i stąd muszę je
wyrwać)
zabijasz mnie
robiąc małe pif-paf prawie docieram
do tamtego miejsca
siedzisz na daszku z papy
cieplejsza od figurki z wosku
podkolanówki kibicują żółci
zdobycznego hełmu
potem zakładamy z kolegami służby specjalne
strącamy z ubrań żenujące ziarenka z piaskownicy
po "ucieka od bla, bla, bla"
wojna lub miłość na serio
tracą sens
lądujemy na ławce wystruganej przez Myslovitz
dygocący jeszcze od gorączki przemian
wokół ciągle tak samo
wszyscy ładują się do jednego wagonu
jeden zakręt
padamy na wytarte łokcie i kolana
ulegając złudzeniu
że ujęliśmy silnie cugle życia w dłonie
błękitny łucz z odzysku
nie powstrzymał wyciekającego czasu
do tamtego miejsca
siedzisz na daszku z papy
cieplejsza od figurki z wosku
podkolanówki kibicują żółci
zdobycznego hełmu
potem zakładamy z kolegami służby specjalne
strącamy z ubrań żenujące ziarenka z piaskownicy
po "ucieka od bla, bla, bla"
wojna lub miłość na serio
tracą sens
lądujemy na ławce wystruganej przez Myslovitz
dygocący jeszcze od gorączki przemian
wokół ciągle tak samo
wszyscy ładują się do jednego wagonu
jeden zakręt
padamy na wytarte łokcie i kolana
ulegając złudzeniu
że ujęliśmy silnie cugle życia w dłonie
błękitny łucz z odzysku
nie powstrzymał wyciekającego czasu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz