wtorek, 1 listopada 2011

Dziś akurat wypadło na Hendrixa. Będzie godnie, jak mniemam reprezentował żywych i umarłych, łacząc niewidzialną więźnią tych wciąż na ziemi i tamtych w... gdziekolwiek by nie byli...

Nie będę komentował płynącej z obrazu muzyki. Moim zdaniem muzykę można dzielić na śmiertelną (ginącą w konwulsjach i agoniach, ku uldze wyrafinowanych uszu) i nieśmiertelną. Wirtuoz lewej ręki był dla mnie bez wątpienia przedstawicielem grona nieśmiertelnych.

Teraz tak, czy ktoś wie jak ustawić tylko jeden klip, zamiast całej serii odtworzeń? Proszę o pomoc życzliwe dusze w zaduszny dzień...


za chwilę ciąg dalszy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga