sobota, 23 listopada 2024

Acarajé II

Jak ją nazwać, bliższą nawet od matki, podającą czarną fasolę z farofą, prażoną kukurydzę. Czarna fasola to jak bankiet, celebracja siły boga Ogum. Farofę też jedzą orixás, tłustymi paluszkami a pipocę (prażoną kukurydzę) oferuję się orixá Obaluayê, tzw. kąpiel z kukurydzy, która jest rodzajem swoistego lekarstwa. 


Jak ją nazwać by było godnie i prawdziwie? Doméstica (pomoc domowa?), Criada (wychowanka domu, odpowiednika latyfundium?), mucamą (niewolnicą domową, pupilkiem białych panów i rodziny?). Mucamy musiały być smutne, a nasza towarzyszka roześmiana 

i szczęśliwa, czyżby? Na pewno?


Mucamy pomagały w zadaniach domowych i towarzyszyły kobietom: pani domu (sinhá-dona) i jej córkom (sinhás-moças). Ale „nasza” robiła niemalże wszystko, była wszechobecna, pachniała świeżym razowcem a dłonie miała cieplejsze od kaloryferów PRL-u. Służyła, wyrabiał, pracowała dobrowolnie? Czyżby? Na pewno?


Acarajé, pierwotnie przyrządzane z masy z fasoli czarne oczko (feijão fradinho), cebuli i soli, smażone na oleju palmowym, choć dziś stanowi dziedzictwo brazylijskie, nie narodziło się w tym kraju.



 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Archiwum bloga