ptasio wyostrzone zmysły
surduty bezkompromisowo
zapięte pod brody
omiatają kocie łby
w poszukiwaniu czegokolwiek na dziób
kroczą zbyt dostojnie jak na
dezynwolturę czasów
gruchają gardła pozornie przyjacielsko
psy gończe wyprawione w nieznane
o krwiożerczych czipach
zamiast oczu
chociażby skrawek
suchego chleba
zielonego z końca lata
miękkiego jak makowa rolada
skropiona krótkotrwałym deszczem
z biblijnym śniegiem
chociażby słodkiej namiastki
ordynarnego pączka
ze skorupą lukru
przebitego w miejscu polika
szotem z musującej śliny
głodne kawałki
lądują na przyśpieszeniu
na dnie parcianego
złodziejskiego wora aka żołądka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz