PRZEMYTNIK I
Czekał jeszcze, zaciskał
powieki. Sąsiad obok przez chwilę nie palił.
Dopiero teraz głośnie szczęknięcie klucza w zamku.
Mimo wyjścia naczelnego palacza
przewąchiwał powietrze wokół. A nuż znajdzie nikłą nutkę.
Dym z samego rana działał uspokajająco. Napełniał rezygnacją.
Zapominał wtedy o porannej toalecie.
Słuchał rozmów przemytnika papierosów
o niczym. O pracy, której nie mógł znaleźć.
Zaraz ktoś wejdzie z nim do ogrodu. Ogród na wiosnę
nie był taki głośny.
Z poduszki patrzą jej oczy. Czekają co zrobi
z tak wcześnie nabytym dniem. Roślinki obok, ale sztuczne. Wydobyte
ze starego akwarium. Mają chorobę naskórka. Matowe, ledwo żywe.
Oczy z poduszki poganiają. Wstaje. Bierze ręcznik
i idzie. Na korytarzu jest pusto
i nie pachnie już papierosami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz