piątek, 26 grudnia 2025

diatryba








diatryba

————-


nie jogguj tak zajadle

(odpowiedziałem Panu 

na blogu?)


żongluj w domu

ledwo idę przez łąki

a ty mnie wykańczasz

dociekliwością


młodyś

nie śmieć na śmieciówce

sprzątam za ciebie

i dla ciebie

taki przywilej starości

i sztucznej szczęki

gryzionej nerwowo

zamiast smoczka


radzę znów

(taka moja rola

na tym forum)

zostać w mieszkaniu

krwawicy okredytowanej

okrwawionej nią


jedenasty spędzaj

refleksyjnie prażeniowo z masłem

solą

racz być z dala od rajcujących

późniejszych kaców

po racach



polend








polend


kaczkami się tu nie obrzucają

bocianami rzucają

jak rzutkami


wilki podchodzą na czworakach

do koni

a one do namiotu

odsłaniają kolorowe śpiwory

obrok im się śni


ten kraj o czerwonym dziobie

rzucony byle jak

na mapę


moje dni 

prawie na czworakach

w owczej skórze

rzucone na pożarcie

środa, 24 grudnia 2025

z pinteresta ——












z pinteresta

——


ciężary odkształcają 

nie tylko

nogi


gdzie ci do 

najlepszego 

wyprofilowania stóp

w białym całunie


zbaczasz tylko wzrokiem

do fitness

clubu 

jakbyś szukał przyjaciół 

(przyjaciółki)

jeszcze i tu


bo na plakacie

wymazano

jej twarz

dłonie się nie uchowały 

jej piersi

krzyżyki drobne 


szukasz bezradnie w Benettonie

pod stertą ostatnich

Serii

może być 

hebanowej

biała nić zaszyła 

rozporek

Z kota perspektywy








na 

podłodze 

zamiast żwirku


pijmy nadzy

z kuwety za moje i twoje

bezpieczeństwo


wolność 

za nie wypadnięcie z dużego okna

za nie wpadnięcie do

wąskiej dziurki

—-z kociej perspektywy…———————— „rzadkie jak barszcz” ———- myszki rzadko miłowane bo chude brzydkie i nerwowe wasze misje w małych dziurkach migacie jesienną białą zimą kanałami płynąc na zapałkach z zapachem śniegu podtruwającym myśli ptaki przeogromne szybko spadacie z drzwi lodówki obrzydzenie albatrosami nie zna końca skrzydła szerokie odsuwane w niepamięć koszmar ile bystrych par ślepi jednak na was patrzy znikacie w tle z parapetów kiedy biały korpus Michelin rozkłada mapy pieczołowicie







 —-z kociej perspektywy…————————


„rzadkie jak barszcz”

———-


myszki rzadko 

miłowane

bo chude

brzydkie i nerwowe

wasze misje

w małych dziurkach


migacie jesienną

białą zimą

kanałami płynąc na zapałkach

z zapachem śniegu

podtruwającym

myśli


ptaki 

przeogromne 

szybko spadacie

z drzwi lodówki 

obrzydzenie albatrosami

nie zna końca


skrzydła 

szerokie

odsuwane 

w niepamięć

koszmar ile bystrych par ślepi jednak na was patrzy


znikacie w tle 

z parapetów

kiedy biały korpus 

Michelin

rozkłada

mapy 

pieczołowicie

sobota, 20 grudnia 2025

Za wszystko





za wszytko dziękuję 

———


to tylko zatyczka

a nie czapka 

na dredy

z górnośląskiego


twój eksodus we mgle 

i popiołach

warszawa dostała czkawki

po kawie czarniejszej 

od węgla

dopiero co ruszonym 

czekanem


ja już nie dzieckiem a ty

drepczesz

winda wypluwa cię 

w szarości świtu 

nie palisz

jak tamci w piecu

buzi 


cmok tylko 

na pożegnanie

na linii między czołem 

i policzkiem


nawet nie poznałem 

twojego

spokoju

twojego najlepszego

unieruchomienia


wyłączyli światło

na koszt NFZ

Archiwum bloga