piękno
——-
umarłbym
spontanicznie
pozbawiony trucizny
mam i nie mam
mieniącej się pigułki
słońce świeci przez dziury
w plecaku
wymyślam swoją
zabójczą
porcjowaną
wydarte z tłumu
spojrzenie znad
purpury
ściany karmelowe
po drodze
zlizują się językami
nie odejdę
na zawsze
włosy wkręcone w klamkę
zatrzymały
karuzelę
na chwilę
zostanę podtrzymując
dłonią
posiekane wały
powinno
popatrzeć
przez chwilę
jak gubię białą
kukurydzę