piątek, 29 sierpnia 2025

Piękno

 













piękno

——-

umarłbym

spontanicznie

pozbawiony trucizny 

mam i nie mam 

mieniącej się pigułki


słońce świeci przez dziury

w plecaku

wymyślam swoją

zabójczą

porcjowaną


wydarte z tłumu

spojrzenie znad 

purpury

ściany karmelowe 

po drodze

zlizują się językami


nie odejdę 

na zawsze

włosy wkręcone w klamkę

zatrzymały 

karuzelę


na chwilę

zostanę podtrzymując 

dłonią

posiekane wały


powinno 

popatrzeć

przez chwilę 

jak gubię białą

kukurydzę

wyścig po jaja (Mamki)















wyścig po jaja

——-


składaki czerwone

Wigry stoją za mną jak psy Andersena

stłoczone pocałunki na bezdechu


pod 

zakłaczonym polarem

dusiłem grosz

samochód jest 

nasz mały, zwinny, prawie czerwień Leona


lotnicze krzesełka 

wyniosą

na Księżyc

oblany cydrem

i twoje wszystkie szyje 

smakują słodko


podrzucam

na starym bicepsie

Szweda kotleta 

bezzębnego

ziewacza

krewetki podpłyną

zygzagiem pachnąc oceanicznie


w prześwietleniach

Hei-manna!

nic nie zyskujemy

nic nie leży dobrze w kieszeni

ani w gardzieli


chińskie drony 

nie burczą

w brzuchu

Historie (capoeira)















 dzieciak

———


wiem co mówię 

upraszczając 

wyjątkowe bez sęków

drewniane dżinsy Levis

na wąskim

łóżeczku dziecięcym


zaraz będzie biegł

ze szkoły

tubalne echo niesie

ucieka od Bla Bla


„nos małego wetknięty 

z ciekawości w okno 

akademika

dotyka zimnego 

kaloryfera”


jedno żebro

samotne w pustce

zimy 

wiatr przedmuchuje

upartą kociarę

po podwórku

(Zaratusztrianka, 

która połknie cię 

w całości, miaucząc)

te polonezy amigo


na lodowisku

wykapany syn dozorcy

genialna Justyś 

obnażona pierś

amazonki

złączone dłonie

ludzki zamknięty 

krąg


tyłem do złych

drzwi sąsiada

teczka dla garbatego syna

znika w ruchomych dłoniach amby

pokornie jak ciele oddaje

podobno cudze 

podobno nie moje


okiennice bielsze

w ciemnościach

puste od wewnątrz

im głębiej w mieszkanie 

tym więcej strzępków 

mikroskopijnych dat

Lilianna asking












pogodna (zawsze)

———

pytania jak z ankiety

wydają się błahe ale są ważne ratują życie


oko wyjęte z kieszonki

podrzucone na twój parapet

mięsisty gimball 360 stopni


niekontrolowana broń strategiczna

„chciałabym już ogłosić fajrant

przed jedenastym”


„rozdygotana, na straży, pewnie coś pominę, jak zwykle” 


bumerang

zaraźliwego uśmiechu

zawrócił znad zachodniej półkuli

w kopertce ściśnięte kokardą 

Archiwum bloga